Łukasz jest moim synem.

 

W grudniu 2018 roku w wyniku nieszczęśliwego zdarzenia Łukasz doznał ciężkiego urazu czaszkowo – mózgowego. Doszło do ostrego krwotoku podtwardówkowego, obrzęku mózgu, część czaszki została zmiażdżona.Po bardzo długim pobycie w szpitalu, a następnie w ośrodkach usłyszałam słowa jego żony, że „mam go sobie zabrać”

Stan Łukasza był tragiczny lekarze dwa razy kazali mi się z nim pożegnać. Przeszedł urosepsę po której założono mu nefrostomię, a następnie przeszedł covid. Jednak jego ogromna wola życia pozwoliła mu wyjść zwycięzko ze stanu, który lekarze nazwali beznadziejnym. Łukasz chce żyć, ma dla kogo żyć – dla swojego synka.

Od listopada 2020 roku Łukasz jest u mnie. Jest osobą leżącą wymagającą bezustannej opieki, pielęgnacji, rehabilitacji, karmienia. Jest spastyczny – zaburzona jest praca mięśni, ścięgna są przykurczone w wyniku czego ma powykręcane stopy i problemy z dłońmi. Wzmożone napięcie mięśni, oraz silny ból, który temu towarzyszy wymaga bezustannej rehabilitacji.

Łukasz ćwiczy razem ze mną. Wykonuje polecenia. Rozumie co się do niego mówi. Nauczyłam go znowu mówić. Wprawdzie z trudem, ale wymawia niektóre słowa. Pytam się go – ile jest 2×2 i on odpowiada 4. Mówię mu – idziemy do góry po … i Łukasz mówi po schodach.

Rozpoznaje kolory, rozpoznaje osoby. Czeka na syna, którego bardzo rzadko widuje.Cierpi jego ciało i cierpi dusza uwięziona w tym sparaliżowanym ciele. Widzę jego łzy i cierpię na równi z nim. Jest świadomy tego, co się z nim dzieje.

Niestety ja i mój syn zostaliśmy pozostawieni samo sobie. Zmarł mój mąż, ojciec Łukasza i nie mam żadnego wsparcia w opiece nad synem. Moja córka i drugi syn pomagają mi w miarę swoich możliwości. Muszę pracować, a w tym czasie Łukasz pozostaje sam w domu, leżący, bez opieki. Będąc w pracy obserwuję go na kamerce i gdy coś się dzieje to zwalniam się z pracy i jadę do niego

Brakuje mi pieniędzy na lekarstwa, na rehabilitację syna, na pieluchy, na środki czystości, na żywność. Nie mam nikogo, kto by się nim zajął gdy muszę wyjść do pracy, na zakupy lub załatwić sprawy urzędowe.

Żona Łukasza jest jego pełnoprawnym opiekunem, otrzymuje wszelkie świadczenia na niego łącznie ze świadczeniem pielęgnacyjnym i jego rentę. Tylko znikoma część tych pieniędzy idzie na potrzeby jej męża. Muszę prosić o pieniądze na pieluchy, na lekarstwa, nawet o receptę muszę prosić.

Moja renta po mężu i to, co dorobię do renty nie pozwalają mi zaspokoić potrzeb chorego syna.

Łukasz potrzebuje neurologopedy, bezustannej rehabilitacji domowej, turnusów intensywnej rehabilitacji, operacji przykurczy ścięgien, operacji uzupełnienia kości czaszki, potrzebuje pieniędzy na dojazdy do lekarzy, na pieluchy, na lekarstwa, na jedzenie.

Mojemu synowi, którego wyrzucono z rodziny jak przysłowiowego śmiecia, chcę zapewnić godne mu życie.Dlatego proszę o pomoc, o wsparcie i bardzo dziękuję tym, którym los Łukasza leży na sercu.

Dziękuję.

Mama Ewa Kujawiak