Choroba nowotworowa pojawia się znikąd, przychodzi nagle, nie daje ostrzeżenia, zabiera  młodość, marzenia, kobiecość i poczucie własnej wartości. Dotychczasowe osiągnięcia zamienia w proch i pył.
Bo gdy masz 34 lata, po latach tułaczej pracy  i mój ten kawałek podłogi jak śpiewa Mr Zoob, zostajesz z niczym, a w TWOICH uszach dzwoni usłyszana diagnoza – „Ma pani przed sobą 6 miesięcy”
Ciężka operacja, rozpoczęta chemioterapia, krzyk ogromnej niemocy, który nie może wydostać się  z piersi gdy ścinasz swoje długie, zapuszczane przez lata włosy.  Twoje ciało staje się wychudzonym cieniem, z każdym dniem choroba odbiera Ci Twoją kobiecość, a Twoja pewność siebie pęka jak bańka mydlana.
Masz dwa wyjścia; poddać się, bo przecież nie ma leku na raka trzustki lub podjąć bardzo nierówne wyzwanie.
Lekarz, który przekazał mi moją diagnozę na korytarzu, obudził we mnie najsilniejsze emocje, które dały mi moc i zapoczątkowały wielką  bitwę.
Kiedy moja historia stała się publiczna zaczęli się do niej włączać ludzie dobrego serca. To dzięki nim jestem wciąż żywa, z nich czerpie swoją energię. Rak nie pozbawił mnie empatii i uczuciowości, chodź, prościej byłoby stać się twardą skałą, aby nic już nie czuć. Rak dał mi inspirację i powołanie. Kiedyś zapytałam swoją siostrę pielęgniarkę -„Co jest najtrudniejsze w życiu?”.  Odpowiedziała, że umrzeć w hospicjum, wśród obcych ludzi, zapomnianym, samotnym, kiedy trzeba oswoić śmierć i przejść na drugą stronę a przy Tobie nie ma nikogo, kto mógłby trochę tego okropnego cierpienia wziąć na swe ramiona.
Choroba zadaje  ból i cierpienie  i tylko ktoś, kto je doświadczył, może je zrozumieć. Dlatego ja dziś studiuje psychologię, bo czuję wewnętrzną potrzebę towarzyszenia pacjentowi onkologicznemu w jego podróży do zdrowienia, do odzyskania sprawczości w chorobie i poczucia własnej wartości. Dobrzy ludzie dali mi tę siłę, każdy ich gest, każda wpłata, wysłany sms, każda darowizna przyczyniła się do tego, że żyję. To dobro puszczone w świat przez Was teraz wraca do Was z podwójną siłą. Wierzę  całym sercem, że teraz to ja pomogę Wam jako przyszły specjalista i Waszym najbliższym, ALE ABY TO BYŁO MOŻLIWE, NADAL BĄDŹCIE ZE MNĄ, NADAL POTRZEBUJĘ WASZEGO WSPARCIA BARDZIEJ NIŻ KIEDYKOLWIEK, MUSZĘ BYĆ SILNA I PRZEDE WSZYSTKIM ZDROWA, ABY TO MARZENIE SPEŁNIĆ. A ZATEM CAŁY CZAS MUSZĘ PRZYJMOWAĆ LEKI -NIEREFUNDOWANE, KOSZTOWNE (30.000 zł jedna dawka), ABY RAK NIE ZABRAŁ MI KOLEJNYCH NARZĄDÓW.
Aby  uleczyć psychikę Waszych najbliższych, ja sama muszę być silna i zdrowa ! Aby dawać siłę, muszę sama ją mieć. A to osiągnę, kontynuując terapię w Niemczech !
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy do tej pory mnie wsparli i wspierają. Będę też niezmiernie wzruszona, jeśli kogoś moja historia porusza i dalej chce wspierać moją walkę. Obecnie potrzebuję zebrać finansowanie na 3 kolejne dawki leku.