Dzisiaj mija pół roku od kiedy zdiagnozowano u mnie ostra białaczkę limfoblastyczna. W tym czasie spędziłam w szpitalu łącznie 131dni. Miałam zrobionych 5 biopsji szpiku, 6 punkcji lędźwiowych.

W moje żyły wpłynęły 32 chemie dożylne, kilkadziesiąt kroplówek. Przetaczano mi wielokrotnie krew i płytki krwi. Spędziłam tydzień na intensywnej terapii.

Na krótką  chwilę straciłam wzrok, miałam niedrożne jelita, wysokie ciśnienie, straciłam włosy, przestałam chodzić i dostałam ataków padaczki, miałam poparzoną buzie, jelitka i przełyk.

Z wieloma skutkami ubocznymi walczę do dziś.

A to jeszcze nie koniec.

29 października zaczynam kolejny etap leczenia szpitalnego. Przedemna etap gdzie dostanę ponownie sterydy i chemioterapię. Czego mogę się spodziewać? Że tym razem stracę wszystkie włosy, że bardzo przytyje , że znowu pojawia się problemy z chodzeniem i jelitami….. i miejmy nadzieje że to wszystko. Że tak jak w poprzednich etapach dam sobie radę bo w końcu jestem SILNA i DZIELNA.

Ale mam tez wsparcie od wszystkich cudownych cioć i wujków❤️

Bardzo dziękuje za to, że cały czas trzymacie za mnie kciuki. Że zagladacie na mój profil na instagramie. Że oddajecie krew i przekazujecie datki na moje leczenie. Ze przesyłacie pozytywna energię, książeczki, zabawki, babeczki.

Że pomagacie moim rodzica.

To nie jest łatwy czas dla mnie i dla nich. I choć staram się pokazywać pozytywne momenty to czesto płacze ☹️ Płacze gdy zmieniają mi opatrunek przy broviaku. Płacze gdy po raz kolejny pobierają mi wymaz na COVID. Płacze gdy kłują mnie w paluszki albo zakładają kolejny wenflon. Płacze tez z bólu, złości i bezsilności gdy nie mogę robić tego co chce bo znowu musza mnie zbadać, podłączyć do kabelka albo zabraniają mi wyjść z pokoju.

Poznałam wielu nowych kolegów i koleżanek- każdy tu jest chory ale my o tym nie rozmawiamy. Poprostu chcemy się bawić! Tak jak dzieci w przedszkolu i na placu zabaw tylko my bawimy się w małych pokoikach i na korytarzu oddziału onkologicznego.

 Rodzice pozwalają nam na trochę więcej: możemy oglądać więcej bajek, jeść słodycze i frytki z maka- bo czasem starcza nam sił tylko na to‍♀️.

Jestem silna i dzielna, przyzwyczaiłam się już do powrotów do szpitala ale to nie znaczy, ze przestałam się bać. Boje się cały czas tylko oswoiłam ten lęk. A tak naprawdę po prostu nie mam wyboru. Jestem chora i musze wracać do szpitala, żeby ciocie mi pomogły. Tyle rozumiem.

Dlatego mam nadzieje, że nadal będziecie mnie wspierać i przekazywać pozytywna energię bo jeszcze długa droga przedemna